sobota, 7 września 2013

porwanie

Na wpół przytomna widziałam jakąś postać, która trzymała moje nogi w kostkach i ciągnęła w stronę drzwi :
- W co się teraz bawimy ? - zapytałam nieświadoma tego co mówię
- Porywam cię - odpowiedziała chyba kobieta
- Uuu nowa zabawa. Bosko... - po moich słowach postać dała mi rolkę taśmy klejącej
- Zalep sobie ten dziób, który się nie zamyka. Sama bym to zrobiła, ale paznokcie mi się złamią
Nie wiedziałam o co jej chodzi, więc owinęłam sobie nią głowę.
- Genialnie, teraz nawet nie muszę się na ciebie gapić - mówiła uradowana porywaczka
Kolejny raz poczułam ucisk w okolicach kostek. Całkiem fajnie było. Trochę głowa bolała jak szłyśmy przez tęczowy szlak zwany chodnikiem.
- Pakuj się do bagażnika - rozkazała teraz już widoczna kobieta w czarnym płaszczu z ciemnymi okularami na nosie.
Sądząc, że to etap zabawy weszłam posłusznie do tylnej części samochodu. Ułożyłam się w niezbyt wygodnej pozycji.
- Rozumiem, że mam teraz zacząć liczyć ? No chyba, że jednorożec Mercedes ma zrobić to za mnie ?
- Tak, tak zacznij liczyć od a do 1 i jak już skończysz będziemy na miejscu - krzyknęła postać wsiadając do auta.
Droga była długa. Nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziły mnie wrzaski :
- No rusz się !!! Jedź ! Masz czerwone! Jedź - krzyczała osoba z przodu
Ja znam ten głos. Potrząsnęłam głową, którą miałam całą oklejoną taśmą. Zdziwiłam się. Delikatnie zdzierałam ją z twarzy. Chyba teraz jestem bez brwi. Chwilę później stanęliśmy.
- Wysiadaj - usłyszałam oschły głos kobiety, której nadal nie mogłam rozgryźć tożsamości.
Otworzyła bagażnik i wskazała palcem jakąś szopę. Popatrzyłam na nią jak na idiotkę i ile miałam sił w nogach zaczęłam biec przed siebie. Przebyłam gdzieś z 200 metrów. Odwróciłam się do tyłu by zobaczyć czy ta kobieta biegnie za mną.
- Zatrzymaj się. Nie chce mi się ciebie gonić w szpilkach ... - wołała
Zaśmiałam się na znak, że nie spełnię jej głupiego żądania.
- A ty gdzie się wybierasz ? - przez ten czas jak głowę miałam zwróconą do tyłu wpadłam na jakiegoś mężczyznę.
- Matias ? - pytałam z niedowierzaniem - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę. Naprawdę ... Jakaś baba wsadziła mnie do bagażnika i przywiozła tutaj, a ja nie znam drogi do domu - mówiłam na jednym oddechu.
- Dobrze, pomogę ci - mówił nieco dziwnym głosem szwagier ojca. Mężczyzna ujął mnie w nadgarstku.
- Matias, ściskasz mnie za mocno ... - narzekałam
- Oj teraz to twój najmniejszy problem - zacisnął mocniej uścisk i prowadził w stronę szopy.
Wtedy zrozumiałam, że tą kobietą, która mnie tu przywiozła była moja macocha. Próbowałam się wyszarpnąć. Ten niepozorny obżartuch ma naprawdę dużo siły.
- Mówiłaś, że sobie poradzisz, a prawie ci smarkula uciekła ... - mówiąc to Matias skierował się do Jade, która zdjęła okulary tym samym potwierdzając mój tok myślenia.
- To nie wystarczyło, że zdzieliłam jej z prostownicy i przywiozłam tutaj ? To ja jeszcze miałam pilnować żeby nie uciekła ? Porywanie jest takie męczące.
- Trumnę przynajmniej zamówiłaś ?

- Ona zawsze czeka w gotowości, a że ona sama nie pofatygowała się skrócić swojego życia musimy jej trochę pomóc - uśmiechnęła się szyderczo macocha - weź ją poproś żeby weszła do tej szopy, a my w tym czasie pójdziemy na zakupy.
Matias wepchnął mnie do chatki i odszedł. Potem usłyszałam ich kroki. Chyba sobie poszli - pomyślałam. Pierwsze co uczyniłam było sprawdzenie czy tych dwóch półgłówków zamknęło drzwi na klucz. Niestety nie byli aż tak nierozgarnięci i nie mogłam stąd uciec. Potem pomyślałam o tym, że nie zabrali mi telefonu. Słabo jak na porywaczy... Wybrałam numer Leona, który odebrał po drugim sygnale :
- Już się stęskniłaś ? - zapytał
- Nie, Leon ... Jade i Matias mnie porwali - szybko tłumaczyłam
- Słyszałaś to ? Ona z kimś rozmawia. Nie zabrałaś jej telefonu ? - darł się na siostrę mężczyzna
- Gdzie jesteś ? - usłyszałam zdenerwowanie w głosie chłopaka.
Nie odpowiedziałam mu bo do pomieszczenia wtargnął wkurzony Matias. Wyrwał mi z rąk komórkę tym samym rozłączając połączenie :
- Zachciało się dzwonić po pomoc ? Zapomnij ! - ponownie opuścił szopę zamykając ją na trzy spusty.
OCZAMI LEONA 
Bardzo zdziwiła mnie rozmowa z Violą. Ma kłopoty, więc muszę jej pomóc. Pierwsze co mi wpadło do głowy to udanie się do jej domu. Pośpiesznie biegłem w stronę rezydencji Castillo. Po drodze napotkałem Fran :
- Gdzie się tak spieszysz ? Ahh tak do Violi ? Już rozumiem - zaczęła się ze mnie śmiać
- Nie... znaczy tak, ale nie w tej sprawie. Porwali ją
- Myślisz, że dam się nabrać ? Znów chcesz wyciąć mi jakiś kawał, prawda ? - nie uwierzyła mi
- Nie, Fran. Tym razem nie żartuję.
- Jasne, spróbuj kitować Ludmiłe albo Cami, ja już znam wasze zagrywki ... Cześć
Wkurzyłem się trochę na nią, ale nie tracąc czasu biegłem dalej. W niecałe 5 minut stałem już pod bramką willi Violi. Zadzwoniłem dzwonkiem. Otworzył mi pan Castillo :
- Dzień dobry, Leon. Viola chyba jeszcze śpi. Obudzę ją - otworzył szeroko drzwi
- Violette porwała Jade i Matias i nie wiem gdzie są. Trzeba ją ratować - w mojej głowie to zdanie brzmiało o niebo lepiej
- Ty chyba niewyspany jesteś po wczorajszych tańcach, prawda ? Viola jest u siebie w pokoju, a Jade pojechała do fryzjera. Idź może lepiej do domu i wyśpij się porządnie.
Zawiedziony opuściłem posesje. Wyjąłem komórkę i przez pomyłkę wybrałem numer Violki zamiast Maxi'ego :
- Halo, tutaj Jade.
- Proszę powiedzieć mi gdzie trzymacie moją dziewczynę
- W szopie, w lesie zaraz za autostradą. 1 kilometr od naszego domu. Tylko tutaj nie przyjeżdżaj bo ją uratujesz i wtedy z mojego porwania nici, rozumiemy się ? - podała mi wszystko jak na tacy nie specjalnie pierwszej mądrości macocha Violi
Rozłączyłem się.
- To co będziesz robił skoro nie możesz jej ratować bo masz zakaz ? Idziemy grać u ciebie na konsoli i nosić te czadowe jeansowe czapki z dwoma daszkami ? - pojawił się znikąd mój kumpel Andres
- Po pierwsze to mam zajęcie, a po drugie to są spodnie...
Zauważyłem, że po przeciwnej stronie sąsiad Castillo ma motor. Pożyczyłem go na trochę i osiągając maksymalną prędkość dojechałem do lasu. Ukryłem się za drzewami i szukałem wzrokiem jakieś szopy. Gdy wreszcie odnalazłem ją skradając się próbowałem zbliżyć się do porywaczy i mojej dziewczyny. Nagle poczułem czyjąś dłoń na moich ustach. Chyba mam kłopoty ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz